Właśnie jesteś w restauracji od kuchni. Założyłam tego bloga, ponieważ chcę Wam pokazać, jak bardzo Złotej zależy na zadowoleniu każdego gościa. Liczę na wiele cennych komentarzy, które pomogą mi spełniać marzenia Złotej i jej gości.

sobota, 20 lutego 2016

To co w Złotej najsłodsze...

Pieczenie słodkości od czterech lat stało się nieodłączną częścią mojego życia, bez której już nie wyobrażam sobie funkcjonować. W domu rodzinnym nie piekłam, nie gotowałam bo miałam babcię, mamę one wszystko robiły za mnie i moich braci. I jak się okazuje nie jest to wcale takie złe, bo znam przypadki wychowania w bardziej restrykcyjnych rodzinach, gdzie był przestrzegany bardzo mocno podział obowiązków i marzeniem było wreszcie się od tego uwolnić. To, że nie gotowałam w domu nie znaczy, że nic nie wiedziałam i nie umiałam. Jednak przesiadywałam z nimi w kuchni i obserwowałam. Przydało się, gdy się wyprowadziłam, jednak byłam przygotowana do życia chociażby teoretycznie. Gdy zamieszaliśmy razem z Pawłem mając po 22 lata żadne z nas nie miało oporów przed gotowaniem, czy pieczeniem. Zdradzę Wam, że Paweł też umie piec ciasta, choć obiecałam mu, że nie będę tutaj o nim pisała. Tylko raz mu nie wyszedł sernik, gdy byłam z synkiem w szpitalu zamiast cukru dodał soli, myślał że jakiś miałki cukier jest w pojemniku. Ciasto zostało upieczone, tylko ktoś z kuchni zapragną go skosztować ...Wtedy byłam na niego zła, ale teraz wspominamy to z uśmiechem. Wstyd się przyznać, ale ja pierwsze ciasta piekłam z paczki,  było to oczywiście jeszcze przed Złotą. Pierwsze ciasto w Złotej to sernik złota rosa, który wielu klientów wspomina do dzisiaj.  Inspiracją do pieczenia innych serników była koleżanka z pracy, która mocno mnie w tym kierunku popchnęła. Ona wie o kim piszę - dziękuję! Teraz też konsultuję z nią moje wypieki. Piekę z różnych przepisów ze znanych blogów, ale coraz częściej sama coś wymyślam lub łączę przepisy. Tak też powstała tarta jaglana, którą pokazuję na zdjęciu Myślałam o wegańskim cieście, tylko żeby nie był to tofurnik, żeby też nie było to żadne suche ciasto typu marchewkowego. Zawsze smakowały mi blaty migdałowe  torcika z Ikei. Tylko te migdały, czy muszą być takie drogie, muszę znaleźć dostawcę i kupować je w większych ilościach. Mój spód to migdały i daktyle, później kasza jaglana, którą można gotować na wiele sposobów: na mleku sojowym lub migdałowym lub na wodzie i wymieszać z mlekiem kokosowym. Moja kasza ma dodatkowo konsystencję kremu. Następny etap to owoce, teraz mrożone, ja uwielbiam maliny, gotuję je dodając troszkę syropu z agawy a zagęszczam agarem. Gdy będzie sezon na owoce świeże to można będzie ciasto mocno je nimi udekorować  i na tym poprzestać. Ja żeby was rozpieścić dodaję jeszcze bitą śmietanę z mleka kokosowego. Ciasto jest pyszne i zakochają się w nim nie tylko weganie, ale każdy kto lubi słodkości, a w szczególności te zdrowe. Komu może nie smakować? Może, jeżeli ktoś szuka w tym deserze dużej ilości słodyczy na chandrę to poleciłabym zupełnie inne ciasto, o którym napiszę innym razem.
Tartę jaglaną nie mamy na stałe w karcie, ale robię ją przynajmniej 2 razy w tygodniu. A że my jesteśmy taką małą firmą i łatwo się z nami komunikować zawsze możemy przygotować to ciasto na kogoś życzenie. Z tym nie ma problemu, jeżeli dzień wcześniej ktoś do mnie, czy do Pawła zadzwoni i powie, że jutro będzie w Złotej i chciałby się załapać na kawałek tarty jaglanej to będzie na niego czekać. Nie musicie zamawiać całego ciasta. Mam nadzieję, że narobiłam Wam ochoty... Będę tutaj opisywać różne nasze dania, aby przybliżyć Wam ich proces powstawania. Za każdym daniem w Złotej stoją ludzie, którzy się starają, aby Wam smakowało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz