Właśnie jesteś w restauracji od kuchni. Założyłam tego bloga, ponieważ chcę Wam pokazać, jak bardzo Złotej zależy na zadowoleniu każdego gościa. Liczę na wiele cennych komentarzy, które pomogą mi spełniać marzenia Złotej i jej gości.

wtorek, 23 lutego 2016

Roślinniejemy!



Dzisiaj poznałam Panią Ane dzięki, której przystąpiliśmy do kampanii Roślinniejemy Stowarzyszenia Otwarte Klatki. W tym celu stworzyłam dodatek do naszego menu, kartę Baobab z daniami wegańskimi. Coraz więcej osób decyduje się wybierać posiłki całkowicie roślinne z troski o swoje zdrowie, oraz z chęci prowadzenia ekologicznego trybu życia. Wrażliwość na los zwierząt hodowlanych to główny powód dlaczego zostaje się weganem. Weganizm to nie tylko dieta, to styl życia oparty na szacunku do zwierząt. Spróbujcie może wyznaczyć sobie raz w tygodniu dzień wolny od produktów odzwierzęcych. Wybierając posiłek roślinny zamiast zwierzęcego ratujesz zwierzęta.
Ja jako osoba świadoma wpływu trybu życia na zdrowie wiem, że nie tylko ruch ma wpływ na kondycję naszego ciała i zdrowie, a to co znajduje się na naszym talerzu ma również ogromne znaczenie. Dieta roślinna jest dobra dla osób unikających spożywania mięsa, alergików, osób nie tolerujących laktozy, dla osób z podwyższonym poziomem cholesterolu, wysokim ciśnieniem i chorobami serca. I oczywiście dla osób dbających o linię.
W naszej karcie Baobab na przystawkę proponuję znaną już naszą sałatkę z pieczonych buraków i rukoli z sosem owocowym lub świeżymi owocami w zależności od sezonu, z oliwą i sosem balsamicznym. Podobne danie znajdziecie w książce "Jadłonomia" Marty Dymek. Zupa, którą proponujemy naszym wegańskim gościom to nasz barszcz czerwony gotowany na burakach z czosnkiem, jabłkami i majerankiem. Zupa, którą sprzedajemy litrami każdego dnia. Co jakiś czas gotujemy też krem z pietruszki lub pasternaku z gruszkami na mleku migdałowym, który to jest także posiłkiem czysto wegańskim. Na danie główne proponujemy makaron bezjajeczny z pesto z suszonych pomidorów podany z parmezanem z migdałów i z pomidorkami koktajlowymi. Pyszny, polecam wszystkim. Na deser mamy naszą słynną już tartę jaglaną, o której pisałam w poście, to co w Złotej najsłodsze. Po przystąpieniu do kampanii Roślinniejemy jesteśmy też zaopatrzeni w mleko roślinne do kawy. Do picia proponujemy też nasze zdrowe soki owocowo - warzywne.
Myślimy też o tym, że czasami wybierając się na obiad z przyjaciółmi wśród, których jest weganin trudno jest wybrać miejsce, które będzie proponowało różnorodne dania dla Was wszystkich. Z tą myślą dokładamy do karty propozycję dań wegańskich. Pani Aniu bardzo dziękujemy!

Chcecie więcej wiadomości, polecam stronę http://www.otwarteklatki.pl/

niedziela, 21 lutego 2016

W zdrowym ciele, zdrowy duch.

Zarządzanie firmą wiąże się z wieloma obowiązkami i dużą dawką stresu. Czerpiemy z tego wiele przyjemności, ale czasami z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy pracowałam na etacie przychodziłam do domu i miałam czas tylko dla siebie. To o czym pisze było bardzo dawno, bo później nastały czasy wynagradzania pracownika indywidualnie od jego osiągnięć, przy jeszcze większej liczbie obowiązków, co sprawiło, że wychodziłam do domu, ale myślami i tak byłam gdzie indziej.  Kończył się miesiąc, satysfakcja z osiągniętych wyników, ale nazajutrz wszystko zaczynało się od nowa. Teraz też jest podobnie... Znalazłam sobie sposób, aby choć na chwilę uwolnić się od tych cyferek i innych rozterek życia codziennego. Biegam i lubię to robić. Nie mogłabym biegać na bieżni, ponieważ potrzebuję powietrza, nawet lubię jak jest chłodniej. Po biegu mam czysty umysł, taki przewiany, czuję się szczęśliwa i wolna od wszystkiego.
Jak zaczęłam? Gdy mój młodszy synek miał 5 miesięcy, nie mógł zasnąć, codziennie usypialiśmy go do północy. A przecież i tak w nocy się budził na karmienie. Bujaliśmy go w bujaczku, w wózku, na rękach. Trudno było do tego wszystkiego złapać dystans. Umówiliśmy się z mężem, że gdy on pojawia się w drzwiach, ja między 20:30 a 21 wychodzę biegać. Za ścianą miałam sąsiadkę, która mi towarzyszyła. Wracałam na początku po 40 minutach, jak nowo narodzona. Udało mi się zgubić przez pół roku nadwagę po ciąży. Teraz też biegam nie tylko, dlatego że udaje mi się wtedy zdystansować do świata, ale dla smukłej sylwetki. Fajnie byłoby trochę schudnąć.
A co Złota ma dla biegaczy? Wzmożony wysiłek fizyczny, praca i stres skutecznie wykorzystują rezerwy substancji odżywczych naszego organizmu . Ja dzwonię na kuchnię już z trasy i proszę o sok z marchwi i jabłka. Świeżo wyciskane soki owocowo-warzywne oprócz walorów smakowych konserwują nasz organizm wspomagając samoleczenie na jesień i zimę. Marchew i jabłko to sok podstawowy, który świetnie gasi pragnienie i bardzo dobrze odżywia organizm. Ma również bardzo dobre właściwości oczyszczające. Wpływa też świetnie na regenerację i oczyszcza wątrobę z toksyn. Ten sok zawsze świetnie smakuje i jest bombą witaminową, kosztuje jedynie 5 zł za 250 ml. Oczywiście go nie rozcieńczamy, ani nie dosładzamy. Przygotowujemy go na bieżąco, dlatego też czasami słychać pracę sokowirówki, od razu dopiszę, że nie możemy korzystać z wyciskarki, która jest o wiele wolniejsza. Soki należy pić od razu po wyciśnięciu, gdyż im dłużej sok wystawiony jest na działanie środowiska zewnętrznego, tym bardziej traci swoje wartości odżywcze. Można też u nas wypić sok z burakiem i sok z pomarańczy. Dwie szklanki soku dziennie to około 1 kg warzyw i owoców, tyle potrzeba, aby utrzymać organizm w dobrej kondycji. Teraz się tak zastanawiam, czy jest ktoś kto przychodzi do Złotej i nie pił soku z marchwi i jabłka?

sobota, 20 lutego 2016

To co w Złotej najsłodsze...

Pieczenie słodkości od czterech lat stało się nieodłączną częścią mojego życia, bez której już nie wyobrażam sobie funkcjonować. W domu rodzinnym nie piekłam, nie gotowałam bo miałam babcię, mamę one wszystko robiły za mnie i moich braci. I jak się okazuje nie jest to wcale takie złe, bo znam przypadki wychowania w bardziej restrykcyjnych rodzinach, gdzie był przestrzegany bardzo mocno podział obowiązków i marzeniem było wreszcie się od tego uwolnić. To, że nie gotowałam w domu nie znaczy, że nic nie wiedziałam i nie umiałam. Jednak przesiadywałam z nimi w kuchni i obserwowałam. Przydało się, gdy się wyprowadziłam, jednak byłam przygotowana do życia chociażby teoretycznie. Gdy zamieszaliśmy razem z Pawłem mając po 22 lata żadne z nas nie miało oporów przed gotowaniem, czy pieczeniem. Zdradzę Wam, że Paweł też umie piec ciasta, choć obiecałam mu, że nie będę tutaj o nim pisała. Tylko raz mu nie wyszedł sernik, gdy byłam z synkiem w szpitalu zamiast cukru dodał soli, myślał że jakiś miałki cukier jest w pojemniku. Ciasto zostało upieczone, tylko ktoś z kuchni zapragną go skosztować ...Wtedy byłam na niego zła, ale teraz wspominamy to z uśmiechem. Wstyd się przyznać, ale ja pierwsze ciasta piekłam z paczki,  było to oczywiście jeszcze przed Złotą. Pierwsze ciasto w Złotej to sernik złota rosa, który wielu klientów wspomina do dzisiaj.  Inspiracją do pieczenia innych serników była koleżanka z pracy, która mocno mnie w tym kierunku popchnęła. Ona wie o kim piszę - dziękuję! Teraz też konsultuję z nią moje wypieki. Piekę z różnych przepisów ze znanych blogów, ale coraz częściej sama coś wymyślam lub łączę przepisy. Tak też powstała tarta jaglana, którą pokazuję na zdjęciu Myślałam o wegańskim cieście, tylko żeby nie był to tofurnik, żeby też nie było to żadne suche ciasto typu marchewkowego. Zawsze smakowały mi blaty migdałowe  torcika z Ikei. Tylko te migdały, czy muszą być takie drogie, muszę znaleźć dostawcę i kupować je w większych ilościach. Mój spód to migdały i daktyle, później kasza jaglana, którą można gotować na wiele sposobów: na mleku sojowym lub migdałowym lub na wodzie i wymieszać z mlekiem kokosowym. Moja kasza ma dodatkowo konsystencję kremu. Następny etap to owoce, teraz mrożone, ja uwielbiam maliny, gotuję je dodając troszkę syropu z agawy a zagęszczam agarem. Gdy będzie sezon na owoce świeże to można będzie ciasto mocno je nimi udekorować  i na tym poprzestać. Ja żeby was rozpieścić dodaję jeszcze bitą śmietanę z mleka kokosowego. Ciasto jest pyszne i zakochają się w nim nie tylko weganie, ale każdy kto lubi słodkości, a w szczególności te zdrowe. Komu może nie smakować? Może, jeżeli ktoś szuka w tym deserze dużej ilości słodyczy na chandrę to poleciłabym zupełnie inne ciasto, o którym napiszę innym razem.
Tartę jaglaną nie mamy na stałe w karcie, ale robię ją przynajmniej 2 razy w tygodniu. A że my jesteśmy taką małą firmą i łatwo się z nami komunikować zawsze możemy przygotować to ciasto na kogoś życzenie. Z tym nie ma problemu, jeżeli dzień wcześniej ktoś do mnie, czy do Pawła zadzwoni i powie, że jutro będzie w Złotej i chciałby się załapać na kawałek tarty jaglanej to będzie na niego czekać. Nie musicie zamawiać całego ciasta. Mam nadzieję, że narobiłam Wam ochoty... Będę tutaj opisywać różne nasze dania, aby przybliżyć Wam ich proces powstawania. Za każdym daniem w Złotej stoją ludzie, którzy się starają, aby Wam smakowało. 

piątek, 19 lutego 2016

Cafe Restaurant Złota?

Witam Was na moim blogu. Chcę Wam zdradzić tajemnice Złotej. Chcę Was zarazić miłością do tego miejsca, chcę abyśmy razem tworzyli je jeszcze lepszym. Będę pisać o nas, o naszym stylu życia, ale też dużo o dobrym jedzeniu i słodkościach. Dzisiaj opowiem Wam jak to się stało, że jesteśmy.
Złota to szumnie powiedziane  restauracja w nadmorskim kurorcie. Lepsze określenie to chyba pierogarnia z kawiarnią? Niedługo minie cztery lata od powstania Złotej. Nie były to jakieś fanaberie, ani spełnienie marzeń. Złota powstała z potrzeby stworzenia miejsca pracy dla mojego męża. To on szukał miejsca dla siebie, a ja ukierunkowywałam go i starał się podpowiadać rozwiązania, które wniosą jak najmniejsze zło do naszej rodziny i naszego budżetu. Z niedużych oszczędności, własną pracą udało nam się otworzyć Złotą, która stała się naszym drugim domem i naszą pasją. Pokochaliśmy ją dając wiele od siebie, nie otrzymując wiele w zamian. Ja przez dwa lata pracowałam na etacie i jednocześnie miałam mnóstwo obowiązków w Złotej. Prawie do ostatniej chwili przed otwarciem nie chwaliliśmy się znajomym o naszym pomyśle na życie. Wiedzieliśmy, że porywamy się na głęboką wodę, ale chyba nie do końca, bo wtedy pewnie byśmy się nie odważyli na taki krok. Nigdy nie myśleliśmy, że otworzymy restaurację, dlatego też nie mieliśmy w głowie gotowego menu. Szukaliśmy dania, które będzie smaczne, proste, do którego wykonania nie będzie potrzeba angażowania dużo sprzętów kuchennych. Przy otwarciu potrzebne były kolejne fundusze, kiedy sprzedawaliśmy jeden  samochód, kupujący zapytał się na co przeznaczymy pieniądze ze sprzedaży. Gdy usłyszał odpowiedź, powiedział nam, że on to by zjadł dobre pierogi. I przy tym już pozostaliśmy. Moja babcia zawsze mi powtarzała, że ciasto na pierogi musi być delikatne, a brzegi cieniutkie, małe. Mimo, że w rodzinie męża było zupełnie inaczej w tej kwestii jego rodzice zgodzili się z tą tezą, której przestrzegamy do dzisiaj. W tym rodzinnym biznesie tato i mama męża uczestniczą z nami razem. Pierwsze pierogi lepiliśmy ledwie tydzień przed otwarciem Złotej, ale mieliśmy wtedy panią Melę, która nas uratowała. Pierwsi goście i to z branży gastronomicznej odwiedzili nas jeszcze przed otwarciem. Dali nam ogromne wsparcie, bez którego trudno byłoby nam uwierzyć że to co robimy jest dobre. Bardzo im za to dziękujemy! Teraz w Złotej wspiera nas wielu stałych gości, poznaliśmy wspaniałych ludzi, którzy dają nam energię do tego, aby się rozwijać i doskonalić.
Mam nadzieję, że Was zainteresowałam i będziecie czytać i komentować tego bloga. Do zobaczenia!